Któż nie chciałby być szczęśliwy? Szczęśliwi ludzie zwykle lepiej dbają o zdrowie, chociażby rzadziej palą i częściej uprawiają sport. Zagadnieniem szczęścia od dawna interesują się naukowcy, którzy różnymi sposobami sprawdzają, co też ludziom daje zadowolenie z życia. Na goniących za nim czekają jednak dwie wiadomości – dobra i zła.
- Jako ludzie w naturalny wręcz sposób poszukujemy szczęścia. Już 2,5 tys. lat temu filozofowie mówili, że to podstawowy cel człowieka. Jednak dążąc do niego, możemy się unieszczęśliwić – to tzw. paradoks hedonisty. Psycholodzy odkryli bowiem, że gdy zbytnio skupiamy się na poszukiwaniu szczęścia, to gdzieś nam ono umyka. Niektóre badania pokazują na przykład, że im silniej koncentrujemy się na sobie, tym bardziej czujemy się samotni - wyjaśnia dr Katarzyna de Lazari-Radek, adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego, specjalizująca się m.in. w badaniach nad teorią dobrostanu, zagadnieniami szczęścia i przyjemności.
Mogą w tym względzie działać różne mechanizmy. Naukowcy z Rutgers University odkryli np., że osoby traktujące szczęście jako nieustannie oddalający się cel, zwykle czują, że brakuje im czasu, a to czyni ich właśnie mniej zadowolonymi. Z kolei ludzie przekonani, że mogą być szczęśliwi w takiej sytuacji, w jakiej już się znajdują, mają więcej czasu, aby cieszyć się tym, co mają. Jak jednak pokazują badania, o szczęście można się zatroszczyć.
- Warto więc nie skupiać się za bardzo na samym szczęściu, ale zajmować się rzeczami, które nam je przynoszą - twierdzi dr de Lazari-Radek.
Naukowcy zwracają m.in. uwagę na podstawy dbania o siebie. Po pierwsze więc warto postawić na zdrowie, bo osoby zdrowsze są szczęśliwsze. Zależność ta nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Eksperci z George Mason University, na podstawie swoich obserwacji twierdzą, że kluczowe znaczenie ma to, jak bardzo dane schorzenie utrudnia codzienne funkcjonowanie. Im jest ono bardziej zaburzone, tym mniej jest szczęścia. I tak na przykład pacjent z nowotworem prostaty może się czuć znacznie lepiej niż chociażby chory z nietrzymaniem moczu, jeśli nowotwór nie wpływa znacząco na codzienne funkcjonowanie. Jak wskazują naukowe analizy, dwa kolejne ważne elementy, z których większość osób może korzystać, aby podnieść swój poziom odczuwanego szczęścia, to aktywność fizyczna oraz regularny, zdrowy sen.
- Jesteśmy istotami biologicznymi, a to oznacza, że musimy zaspokajać nasze podstawowe potrzeby fizykalne, czyli dobrze się wysypiać, jeść dobrze zbilansowane posiłki, ćwiczyć, przebywać na świeżym powietrzu. To podstawowe rzeczy potrzebne do tego, aby nasz organizm prawidłowo funkcjonował - przekonuje ekspertka z łódzkiej uczelni.
Oczywiście pod lupą naukowców znalazła się także ludzka psychika. Zespół z Uniwersytetu w Göteborgu przeprowadził na przykład pomysłowe badanie, która sprawdzało, z czym kojarzy się ludziom szczęście. Naukowcy przez cały rok analizowali słowa w publikowanych online codziennych gazetach. Ze szczęściem kojarzyły się najczęściej takie słowa jak np. „babcia”, „ty”, „ja”, „nas”, „ich”, a praktycznie nigdy nie pojawiały się słowa „miliony” w odniesieniu do pieniędzy, „iPhone” czy „Google”.
Naukowcy doszli więc do wniosku, że ze szczęściem zwykle mocno łączymy międzyludzkie relacje, lecz słabo kojarzymy z nim dobra materialne.
- Najważniejsza i najbardziej banalna lekcja wynikająca z badań nad szczęściem jest taka, że potrzebujemy drugiej istoty, z którą chcemy być, którą chcemy kochać. Potrzebujemy więc przede wszystkim drugiego człowieka. Dużo można też zyskać opiekując się zwierzęciem. Wiele osób mówi, że zwierzęta oddają im miłość, nie krzywdząc jednocześnie. Inna, ważna potrzeba psychologiczna, to poczucie celowości naszego istnienia. Pomaga ono nadać sens życiu i złagodzić tzw. ‘cierpienia egzystencjalne’ a także te codzienne - podkreśla dr de Lazari-Radek.
Jeśli jednak chodzi o dobra materialne, to nie do końca jest tak, że nie mają w kwestii szczęścia znaczenia. Zespół z południowokoreańskiego Ulsan National Institute of Science and Technology, po analizie dwudziestu różnych badań zauważył, że osoby o wyższym statusie społecznym czerpią więcej zadowolenia z kupowania ciekawych doświadczeń, czyli np. z pójścia na koncert czy do kina niż z nabywania dóbr materialnych, takich jak np. nowa para butów. Tymczasem ludzie z tzw. niższych klas czerpią więcej radości właśnie z zakupów o materialnym charakterze. Badacze tłumaczą to w ten sposób, że większe zasoby pozwalają skupić się już na innych celach niż materialne, związanych np. z osobistym rozwojem.
Jednak na tych, którzy inwestują w doświadczenia, czeka pewna pułapka. Otóż, jak twierdzą naukowcy z San Francisco State University, taka inwestycja traci na uszczęśliwiającej wartości, kiedy decydujemy się na nią w celu zaimponowania innym. Kiedy więc ktoś jedzie w egzotyczną podróż po to, aby inni mu zazdrościli, nawet jeśli to osiągnie, wycieczka może nie dać mu satysfakcji, jakiej się spodziewał.
- Dobrze jest obserwować siebie samych. Często może nam się tylko wydawać, że zdobycie czegoś: nowej torebki, telefonu czy nawet samochodu, nas uszczęśliwi. Gdy już te rzeczy posiadamy, przyzwyczajamy się do nich szybko, tracą one swoją ‘uszczęśliwiającą moc’ – ich czar pryska i chcemy znowu czegoś nowego. Ciągła pogoń za rzeczami może nas tylko unieszczęśliwić. Samoobserwacja pomoże nam rozpoznać nasze prawdziwe potrzeby - radzi filozofka.
Jeśli natomiast spojrzeć ogólnie na samą zasobność portfela, to jej wpływ też okazuje się dosyć złożony. Dokładnie przyjrzeli się temu specjaliści z Purdue University, którzy przeanalizowali wyniki dotyczącego różnych sfer życia badania Gallup World Poll przeprowadzonego w ponad 160 krajach. Pokazało ono, że powyżej pewnego progu zarobków nie rośnie już ocena jakości życia (m. in. za takie badania Angus Deaton otrzymał nagrodę Nobla w 2015 r.). Po przekroczeniu dochodów, które pozwalają zaspokoić różnego rodzaju potrzeby, nastrój może się nawet pogarszać, co może być spowodowane np. pogonią za dobrami czy konkurowaniem z innymi. Dla osób żyjących samotnie, w Europie Wschodniej, w tym w Polsce, kwota ta wynosi 45 tys. dolarów rocznie.
- Pieniądze potrzebne są nam przede wszystkim po to, by zaspokajać podstawowe potrzeby, lepiej dbać o zdrowie, ale również osiągać obrane cele czy zbierać ciekawe i przyjemne doświadczenia. Jeśli mogłabym komukolwiek poradzić, na co powinien wydawać pieniądze, to nie na zbieranie pięknych przedmiotów, ale raczej na kolekcjonowanie ekscytujących wspomnień. Wspomnienia są bowiem źródłem wielu codziennych radości - twierdzi dr de Lazari-Radek.
Trudniej mają też osoby, które żyją według reguły „czas to pieniądz” - ostrzegają z kolei badacze z University of Toronto. Osoby, które hołdują takiemu przekonaniu, częściej są zniecierpliwione, jeśli akurat nie pracują na rzecz zarabiania. To z kolei ogranicza ich zdolność do odczuwania zadowolenia podczas innych aktywności. Warto jednak dokonywać odwrotnego przeliczenia i kupować sobie czas. Naukowcy z University of British Columbia odkryli bowiem, że zwiększanie ilości wolnego czasu z pomocą pieniędzy, np. przez delegowanie pewnych obowiązków czyni ludzi szczęśliwszymi. Co więcej, dotyczy to nie tylko osób bogatych. Jeśli więc kogoś stać na to, aby zapłacić za posprzątanie domu czy skoszenie trawy w ogrodzie, warto aby to robił. Naukowcy zauważyli jednak, że na takie zakupy decydują się nieliczni, nawet spośród milionerów.
Według ekspertów z University College London mitem jest też przekonanie, że czujemy się lepiej mając więcej od innych. W eksperymentach symulujących gry hazardowe badacze zauważyli, że kiedy ktoś jest bogatszy od innych, może niestety borykać z poczuciem winy, a kiedy ma mniej – z zawiścią.
Tymczasem eksperci z University of British Columbia proponują wyjątkowo prosty sposób na zwiększenie poziomu szczęścia. Po części w przenośni, a po części dosłownie radzą: „zatrzymaj się i powąchaj róże”. Chodzi im o docenianie różnych przejawów natury. W czasie dwutygodniowego eksperymentu poprosili bowiem uczestników o codzienne wykonywanie prostego zadania. Ochotnicy z pierwszej grupy fotografowali elementy przyrody, które zwróciły ich uwagę – mógł to być np. domowy kwiat, dmuchawiec na trawniku, przelatujący ptak czy wpadające przez okno promienie słońca. Jednocześnie notowali towarzyszące temu doświadczeniu odczucia. Druga grupa robiła to samo, ale w odniesieniu do wytworów cywilizacji. Pozostali zachowywali się tak jak zwykle. Autorzy tego doświadczenia stwierdzili, że zadziwiła ich siła zaobserwowanych różnic w samopoczuciu ochotników z różnych grup. Koncentracja na prostych przejawach natury nie tylko znacznie poprawiała samopoczucie, ale skłaniała do dzielenia się z innymi i doceniania otaczającej daną osobę społeczności. „Tutaj działają dwa czynniki - po pierwsze kontakt z naturą, który wzbudza w nas radość, a po drugie piękno rzeczy prostych. Gdy skupimy się na dostrzeganiu piękna otaczającego nas świata, może się okazać, że wiele jest spraw, za które możemy być wdzięczni: zdrowie, rodzina, dach nad głową. Wdzięczność to wspaniałe źródło szczęścia. Niestety, często potrafimy docenić owe proste przyjemności, dopiero wówczas, gdy nam ich zabraknie – gdy na przykład zachorujemy. Dlatego lepiej być mądrym ‘przed szkodą” i uczyć się czerpać radość ze zwykłego dnia codziennego.”
Prowadzone w laboratoriach badawczych eksperymenty wskazują jednak, że choć mamy wpływ na nasze szczęście, to zależy także ono od wrodzonych predyspozycji. Naukowcy z Uniwersytetu w Kioto znaleźli na przykład w mózgu obszar uczestniczący w przeżywaniu szczęścia i odkryli, że jest on nieco inny u różnych osób. Badania mózgów grupy ochotników metodą rezonansu magnetycznego, w połączeniu z testami psychologicznymi pokazały, że im poziom szczęścia jest wyższy, tym więcej istoty szarej znajduje się strukturze mózgu zwanej przedklinkiem, leżącej w płacie ciemieniowym. Autorzy odkrycia zwracają jednocześnie uwagę na badania pokazujące, że pod wpływem medytacji zwiększa się masa szarej istoty właśnie w przedklinku. Z kolei zespół z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie, przed dwoma laty odkrył związane z poczuciem szczęścia geny.
Eksperci porównują zdolność przeżywania szczęścia do zdrowia, bo choć człowiek rodzi się z konkretnymi uwarunkowaniami biologicznymi, to jednak od każdego z nas zależy, co dalej z nimi zrobimy, jak je wykorzystamy, w jaki sposób będziemy troszczyć się o nasza kondycję fizyczną i psychiczną. Wygląda więc na to, że nad szczęściem czasami trzeba trochę popracować. Dobra wiadomość jest taka, że można to zrobić.
Marek Matacz dla zdrowie.pap.pl