Upuszczanie krwi to zabieg, podczas którego z żyły pacjenta pobiera się pół litra krwi. Jest to zabieg mający swoje korzenie w medycynie ludowej. W ostatnich latach na nowo odkryła go naturopatia i skutecznie stosuje w przypadku kilku chorób, takich jak nadciśnienie tętnicze.
JAK USUNĄĆ „ZŁĄ” KREW
Nawet „ojciec medycyny”, Hipokrates (rok 400 p.n.e.), uczynił upuszczanie krwi integralną częścią swoich metod leczenia. Uzdrowicielka i Benedyktynka Hildegarda z Bingen (1098–1179) dokonywała upuszczania krwi tylko w czasie pełni księżyca i do sześciu dni później. Upuszczanie krwi miało na celu usunięcie tzw. złej krwi i wyleczyć z chorób. Od połowy XIX wieku, wraz z początkiem nowoczesnej medycyny upuszczanie krwi niemal całkowicie zaniknęło.
Dziś przede wszystkim wiele instytucji zorientowanych na naturopatię, w tym berliński Charité, ponownie pracuje nad tą starą metodą leczenia. W moim gabinecie również upuszczamy krew. Na przykład, w okresie przejściowym nadciśnienia tętniczego, w trakcie którego ciśnienie trudno wyregulować. Tą metodę stosuję się również w przypadku choroby powodującej nadmierne wchłanianie żelaza (hemochromatoza). W organizmie gromadzi się wtedy zbyt dużo żelaza, które uszkadza stawy i narządy. Również w tym wypadku upuszczenie krwi okazało się skuteczne.
Kilka lat temu w Charité przeprowadzono badanie na 300 uczestnikach dotyczące upuszczania krwi. W ciągu jednego roku od każdego z uczestników co dwa miesiące pobierano pół litra krwi, mniej więcej tyle samo, co w przypadku krwiodawstwa. U pacjentów z wysokim ciśnieniem krwi, wartości nadciśnienia spadły średnio o niecałe 20 punktów i utrzymały się na tym poziomie przy stałym upuszczaniu krwi co 2 miesiące.
Moim zdaniem: Przede wszystkim pacjenci z nadciśnieniem mogą skorzystać z upuszczania krwi.