Czasami konieczne jest przeprowadzenie dłuższego „śledztwa”, zanim możliwe jest postawienie prawidłowej diagnozy. Jeden z niedawnych przypadków, z jakim spotkałem się w moim gabinecie, jest tego kolejnym dowodem. Sprawa dotyczyła młodego mężczyzny, głowy rodziny. Pan K., lat 28, pojawił się w moim gabinecie ze wstępna diagnozą zespołu wypalenia.
Pan K. przed 4 miesiącami został ojcem, miał również sporo stresu w pracy. Ponieważ jego żona jest na urlopie rodzicielskim, rodzina musi bardzo uważać na wydatki. Tak opowiadał, pojawiwszy się w moim gabinecie. Jak zaznaczył, nowa sytuacja polegająca na obecności niemowlęcia w domu, „wymagała przyzwyczajenia”. Ponadto od kilku tygodni zmagał się z brakiem energii i chęci do czegokolwiek oraz nieustannym zmęczeniem.
Młody mężczyzna pracował dotychczas jako magazynier. Jednak od jakiegoś czasu w swojej – w dużej mierze fizycznej – pracy musiał robić wiele przerw na odpoczynek. Jego kolega, lekarz, postawił mu na tej podstawie diagnozę zespołu wypalenia. Uzasadnienie: męcząca praca zmianowa i dodatkowe obciążenie pod postacią małego dziecka. Kolega napisał panu K. zwolnienie i zalecił wizytę u psychoterapeuty. W zeszłym tygodniu pan K. zgłosił się na wizytę, ale okazało się, że do specjalisty trzeba bardzo długo czekać.
Pomimo zwolnienia lekarskiego mój pacjent nadał czuł się ekstremalnie obciążony. Dlatego zjawił się u mnie, by porównać diagnozę kolegi z moją. W badaniu fizykalnym nie znalazłem niczego niepokojącego. Wyniki badań krwi również były prawidłowe. Ale pacjent po przebyciu krótkiego odcinka pieszo od parkingu do mojego gabinetu zaczął uskarżać się na duszność.
Zdecydowałem się więc na wykonanie EKG – i mocno zdziwiłem się jego wynikiem. Z jednej strony, pomimo młodego wieku pacjenta, praca serca była nieprawidłowa. Z drugiej strony – nie wykonano dotychczas żadnego innego EKG, które można było porównać z tym wykonanym przeze mnie. Przy diagnozie zespołu wypalenia jest przecież koniecznością!
Ze względu na przebytą infekcję, nieprawidłowego wyniku EKG i osłabienia podejrzewałem zapalenie mięśnia sercowego. W trybie pilnym wysłałem pacjenta na szczegółowe badania do szpitala.
Tutaj diagnoza potwierdziła się. Praca serca młodego pacjenta uległa ograniczeniu w wyniku przebytej infekcji.
Pacjent miał wieść oszczędny tryb życia i przychodzić na badania USG serca. Dzięki temu serce mogło wrócić do formy. Nie zawsze jednak serce tak szybko zdrowieje. Skutkiem mogą być również zagrażające życiu zaburzenia rytmu lub przewlekła niewydolność mięśnia sercowego.
Wirusowa infekcja grypowa to nie przelewki. Oczywiście jedno kichnięcie nie jest powodem, by zostać w łóżku, ale bardzo odradzam ignorowanie gorączki i poczucia bycia chorym czy też tłumienie tego stanu za pomocą tabletek po to, by być w stanie pracować fizycznie lub uprawiać sport. Po prostu pozwól sobie na kilka dni przerwy!