W dzisiejszych czasach urlopowicze mogą dotrzeć do wielu miejsc samochodami czy samolotami. Coraz więcej ludzi, również przewlekle chorych, znajduje się w ten sposób na znacznych wysokościach. Jakie stwarza to ryzyko? W przeciwieństwie do powolnego wchodzenia (takiego jak w przypadku wędrówek górskich) twojemu organizmowi brakuje w takiej sytuacji odpowiedniego czasu, by dostosować się do rzadkiego „górskiego powietrza”.
Uważa się, że 2500 m to wysokość, na której może wystąpić ostra choroba wysokościowa – tak ostrzegają pulmonolodzy z Fryburga. Wraz ze wzrastającą wysokością spada ciśnienie powietrza oraz zawartość tlenu w nim. W związku z tym do płuc również dostaje się mniej tlenu. Prowadzi to do niedoboru tego pierwiastka we krwi. A przy niedostatecznym zaopatrzeniu narządów wewnętrznych w tlen pojawiają się objawy choroby wysokościowej.
Jej typowymi objawami są bóle głowy, poczucie choroby, zawroty głowy, mdłości, wymioty i zaburzenia snu. Dolegliwości te występują najwcześniej po spędzeniu 4-6 godzin na wysokości powyżej 2000-2500 m. Lekkie dolegliwości ustępują zazwyczaj po upływie od 1 do 2 dni, o ile dotknięta nimi osoba nie będzie wchodziła jeszcze wyżej. W najgorszym wypadku może dojść do zagrażającego życiu obrzęku mózgu lub płuc, czyli nagromadzenia płynu tkankowego w mózgu lub w płucach. Objawia się to silnym zmęczeniem, zaburzeniami świadomości, suchym kaszlem i świszczącym oddechem. Fryburscy naukowcy ostrzegają: najważniejszym środkiem zaradczym w takiej sytuacji jest zejście na wysokość poniżej 1000 m – lub ewentualnie zastosowanie maski tlenowej.
Porada 1: Istotnym przygotowaniem do pobytu lub sportowych aktywności na dużej wysokości jest regularny trening wytrzymałościowy.
Porada 2: Przed rozpoczęciem uprawiania aktywności sportowej na dużych wysokościach spędź przynajmniej 1 noc na wysokości 2000-3000 m. Najlepszy środkiem zaradczym, zmniejszającym ryzyko wystąpienia choroby wysokościowej, jest jednak zawsze powolne wspinanie się, które pozwoli twojemu organizmowi na przyzwyczajenie się do zmian.