Małżeństwo H. przyszło do mnie po radę. Kobietę w wieku 52 lat znam już od kilku lat – zawsze biła od niej młodzieńcza energia i pozytywna postawa. Jej męża (54 lata) spotkałam na terapii po raz pierwszy. Od razu zauważyłam, że pacjentka od ostatniej wizyty przed rokiem wyraźnie się postarzała.
Z GABINETU TERAPEUTY
Pani H. przyznała, że: „Po tym jak Matylda wyprowadziła się pół roku temu, czuję się pusta i po prostu stara. Mam wrażenie, że z młodego małżeństwa z nastoletnimi dzieciakami i domem pełnym młodych ludzi zmieniliśmy się w starą, niepotrzebną parę. Wcześniej denerwowałam się na hałas w domu. Irytowało mnie, gdy dzieci puszczały głośno muzykę lub kłóciły się między sobą, a ich przyjaciele w kółko wpadali i wypadali z naszego domu. Denerwował mnie też chaos, który panował w pokojach dzieci, a czasem w całym naszym domu, ponieważ głównie nasze najmłodsze dziecko rozrzucało wszystko, gdzie popadnie i zupełnie się tym nie przejmowało. Często bywało tak, że tęskniłam za domem, w którym nie było młodych ludzi i chciałam być z Tomaszem tylko sam na sam. A teraz męczy mnie spokój i pustka w domu, często leżę pół nocy, nie mogąc nawet zasnąć. Nie radzę sobie z zakupami i gotowaniem dla mniejszej liczby osób i nie jestem pewna, czy nadal wiem, kim właściwie jestem, kręcę po domu i wydaje mi się, że do niczego się nie nadaję”.
Jako terapeutkę interesowało mnie to, jak w nowej sytuacji czuł się pan H.
„Wydaje mi się, że dopiero teraz sobie to wszystko uświadamiam. Gdy przychodziłem kiedyś do domu wieczorami, bywało tak, że dzieci i tak były poza domem, więc nie spędzałem z nimi aż tak dużo czasu. Anna już trzy lata nie mieszka w domu, ale był jeszcze Florian i Matylda. Florian to bardzo spokojny chłopak, więc jak jak wyprowadził się jakieś dziewięć miesięcy temu to nawet tego nie odczułem. A potem przyszedł czas na Matyldę, nasze żywe srebro, która miało tyle energii, co cała trójka razem wzięta. Wyprowadziła się miesiąc temu, a gdy Sabina, moja żona, po raz pierwszy pojechała sama na urlop, uderzyło mnie to z całej siły – tak bardzo brakowało mi dzieci, że zastanawiałem się, co w tej chwili robią i w kółko wysyłałem im wiadomości na komunikatorze. Dzieci były zdziwione i obstawiam, że też poirytowane ciągłym kontaktem. Muszę z całych sił powstrzymywać się, by nie dzwonić do nich codziennie. A do tego kłócimy się z Sabiną o naprawdę drobne rzeczy.”
Miałam wrażenie, że niewiele rozmawiali ze sobą o ich odczuciach związanych z rozłąką, odkąd wyprowadziły się dzieci.
„Tak, to prawda. Po tym jak zasypywałem dzieci zdjęciami i wiadomościami, porozmawialiśmy ze sobą i dopiero zdałem sobie sprawę, co Sabina przeżywała przez ostatnie pół roku.”
Wydaje mi się, że w małżeństwie często ludzie kłótniami zasłaniają smutek. Małżonkowie zgodzili się z tym stwierdzeniem. Zaplanowaliśmy, że na kolejnym spotkaniu omówimy ból związany z rozłąką, z którym wszyscy musieliśmy sobie poradzić. Pani H. zdecydowała, że musi nadać swojemu życiu jakiś nowy sens i chce charytatywnie zaangażować się w walkę z rakiem u dzieci. Pan i Pani H. chcą niezależnie od siebie poświęcić czas dzieciom. Pani H. umawia się w ze swoimi dziećmi na kawę, zakupy czy obiad. Pan H. od czasu do czasu spotyka się z Florianem i Matyldą na wspinaczkę. Regularnie biega również z Anną.
Dodatkowo małżeństwo dzieli jeszcze inne zainteresowania. Chodzą razem na kurs tańca i grają w karty. Coraz sprawniej uczą się spędzać przyjemnie czas bez dzieci.
Moja porada: Wyprowadzka dzieci jest zakończeniem pewnego etapu w życiu. Rodzice wychodzą już z roli, w której codziennie muszą się o troszczyć o maluchy. Tak samo jak dzieci, rodzice też muszą się odciąć od dotychczasowych przyzwyczajeń, więc często przeżywają kryzys. Cierpi wtedy również ich związek i nierzadko dochodzi do rozłąki.
|